12 sierpnia 2010

Top 20: Heavy metal - 20-11

W tym zestawieniu zamieszczam listę wielbionych przeze mnie wykonawców tego budzącego do dziś duże kontrowersje gatunku, jakim jest heavy metal i jego podformy, które wyewoluowały w następnych latach, czasem osiągające poziomu absurdu w nazewnictwie, np. post-metal. Napiszę też uzasadnienie za co lubię dany zespół i wskażę moim zdaniem najlepsze ich dzieła. Będzie podzielone na dwie części. Zatem - czas zacząć!

20. Agalloch


Listę otwiera amerykański zespół Agalloch grający z początku mix folk, black i doom metalu, by w następnych nagraniach odejść od szybkiego tempa na rzecz bardziej skomplikowanych kompozycji, czystego śpiewu, czy duży nacisk na atmosferę. Lubię ich w cholerę - pozwala się przenosić w okolice spokojnego miejsca, najlepiej lasu, gdzie można delektować się harmonią i poddać się refleksjom na różne tematy. Wokal zaś powoduje duże ciary u mnie - obojętnie czy to surowy, gardłowy krzyk, czy delikatny wokal, zawsze potrafi podkreślić klimat utworu.
Ulubiona płyta: "The Mantle" - jeżeli w twojej okolicy pada deszcz i nie wiesz, co ze sobą zrobić, włącz ten album, idealnie nadaje się na taki nastrój, nieraz sprawdzony sposób.


19. Acid Drinkers


Jedyny polski akcent w tym zestawieniu, w dodatku Poznania(/lokalny patriotyzm on). Legenda thrash metalu, mająca po ok. 20 latach grania nadal tyle samo energii i czadu, że niejedna kapela mogłaby im pozazdrościć. Specyficzne poczucie humoru w tekstach, kopiące w dupę riffy, perkusja i wokal, genialne okładki - czego chcieć więcej?
Ulubiona płyta: nie będzie zaskoczenia, jak powiem "Infernal Connection". Choć bardziej wychowałem się na "Acidofilii" i "Dirty Money, Dirty Tricks", to właśnie ten krążek zrobił na mnie największe wrażenie. Warto też wspomnieć o gościach: Kazik Staszewski, Grzegorz Skawiński(i niech mi teraz ktoś powie, że ten pan nie ma umiejętności, to go wyśmieję), czy Tomasz Lipnicki.


18. Melvins


Jeden z bardziej niedocenionych zespołów. A szkoda, bo to ich twórczość zapoczątkowała takie gatunki jak grunge, czy sludge metal. Połączyli bowiem paradoksalnie dwa przeciwstawne gatunki - doom metal i hc punk, kreując nowe, niespotykane wcześniej brzmienie(pierwsze próby pojawiały się przy "My War" Black Flag). Gdyby nie oni, nie byłoby np. Nirvany(tak BTW: Kurt Cobain zaczynał swoją muzyczną przygodę właśnie u boku Melvins jako ich kierowca i tragarz), Isis, czy EyeHateGod.
Ulubiona płyta: zdecydowanie "Houdini" - pamiętam do dziś, jak pierwszy raz usłyszałem ten album w drugiej klasie gimnazjum dzięki rekomendacji znajomego(pozdro -tool). Jedna z tych płyt, które zmieniły mój gust, przez co otworzyłem się na brzmienie doom, stoner i sludge.


17. Black Sabbath


Jeden z pierwszych zespołów metalowych, jakich poznałem dzięki mojemu tacie. Co tu mówić - klasyk przez duże K, inspirujący wielu artystów z różnych gatunków i pokoleń. Jeżeli chodzi o mnie - Dio>Ozzy, i to nie ze względu na śmierć tego pierwszego.
Ulubiona płyta: "Heaven & Hell" - za tytułowy numer, "Neon Knights", "Lonely Is the Word", czy "Die Young". Za piękny i mocny wokal śp. Dio. Za ponadczasowe solówki Iommi'ego. I za resztę muzyków, szczególnie Bill'a Ward'a.


16. Tiamat


Przykład kapeli mającej różniące się od siebie albumy w dosłownym znaczeniu. Zaczynali jako black metal pod nazwą Treblinka. Potem przeszli na klimaty death i gothic. Później stworzyli arcydzieło pod nazwą "Wildhoney" będące idealnym połączeniem progresywnego rocka i doom/death metalu. Kolejne dzieło sięgało bardziej dalej zachaczając o industrial, jazz, muzykę orientalną. Następnie mówi się o dużym upadku zespołu i wydaniu trzech płyt w klimatach gothic metalu. Ostatni album udowodnił jednak, że u nich powrót na szczyt jest możliwy."Amanethes" długo katowałem i jest jednym z najlepszych dzieł roku 2008.
Ulubiona płyta: wahałbym się pomiędzy "Wildhoney" a "Deeper Kind Of Slumber". Wybieram bramkę nr 1, bardziej odpowiada moim psychodelicznym upodobaniom, a takie albumy, jak to, robi się raz na długi czas.


15. Sepultura


Na początku kilka rzeczy: a) nie istnieje u mnie taki podział, jak stara/nowa Sepultura, zespół jest tylko i wyłącznie jeden nieważne jacy bylibyście uparci, b) lubię zarówno Max'a, jak i Derrick'a, c) "Roots" nie jest najlepszym ich albumem, serio. Kolejny klasyk z moich początków metalowych, zapisał się w historii ciężkiego grania jako jedna z bardziej wpływowych kapel.
Ulubiona płyta: jest to "Chaos A.D.". Za świetne intro w postaci bijącego serca wtedy nienarodzonego dziecka Max'a, za dobrą przeróbkę kawałka Dead Kennedys "Biotech Is Godzilla", za CUDOWNE "Kaiowas", za klasyki typu "Territory", tytułowy track, "Slave New World", czy "Propaganda".


14. Ministry


Al Jourgensen i jego paczka mają u mnie dużą dozę sympatii jak głosił ich niesławny debiut. Zaczynali od synth pop, potem przeszli na EBM/industrial, by później dodać heavy metal i otrzymaliśmy podwaliny nowego podgatunku, jakim jest industrial metal. W międzyczasie zaliczyli też flirt z thrash'em. Jestem zawiedziony szczerze powiedziawszy, że nie mogłem być na ich jedynym, a zarazem ostatnim koncercie w Polsce. Mam nadzieję, że Al się rozmyśli i wrócą. Bo to, co wyprawiają na nagraniach to głowa mała, naprawdę.
Ulubiona płyta: ciężki wybór, "Psalm 69", "Filth Pig", czy "The Land Of Rape And Honey"? Myślę, że pierwszy album, głównie z powodu perfekcyjnego połączenia komputerowo-demonicznego wokalu Al'a z maszynowymi riffami, równie ciężkozbronej perkusji i sampli dających poczucie znalezienia się w centrum Apokalipsy.


13. Electric Wizard


Obecnie jeden z najpopularniejszych doom metalowych zespołów, często nazywani nowym Black Sabbath. Klimat trzeba przyznać potrafią stworzyć. Iście upalny, surrealistyczny z domieszką okultyzmu i rzeczy nadnaturalnych oraz literatury H. P. Lovecraft'a. No i szacunek dla Jus'a Oborn'a za żonę.
Ulubiona płyta: często widzę chwalenie "Dopethrone", które, owszem, jest b. dobre, wręcz wyśmienite, ale ja typuję debiut. Czemu? Głównie za ostatni utwór - najlepszy jaki nagrali ever, basta! No i tym albumem zdobyli duże uznanie w Wielkiej Brytanii i poza nią, zaś "Dopethrone" i następnymi dziełami potwierdzili swoją świeżość i nowatorstwo.


12. Deftones


Pamiętam, jak osłabiał mnie widok traktowania tego bandu przez "jedynych tr00 metali" w internecie trwający do dziś. W dodatku przylepienie im łatki "nu metal" też nie jest dobrym pomysłem i kazałbym takiego skierować do laryngologa. To, że robili na "Around The Fur", że znają się z KoЯn'em nie oznacza, że tylko w takiej stylistyce się poruszali, goddamn it. Cenię ich za oryginalność brzmienia, połączenie szeptanego wokalu z okrzykami u Chino Moreno, czy otwarte spojrzenie na muzykę. Zdrowie dla Chi Cheng'a, żeby się wybudził z śpiączki.
Ulubiona płyta: "White Pony". Jak pierwszy raz usłyszałem ten krążek(pierwsza klasa gimnazjum), to moja reakcja była w stylu "no fajnie fajnie", zaś po dwóch dniach nie wracałem do niego, rotfl. Ponownie dałem szansę z ponad pół roku później, gdy już troszkę liznąłem innych gat., głównie ambient. Duet Chino-Maynard jest jednym z moich ulubionych.


11. Meshuggah


Dzisiejsza metalowa muzyka należy do tych, co odważnie eksperymentują, dążąc do nowatorskich brzmień, niespotykanych dźwięków, niecodziennej linii perkusyjnej itd. Jednym z takich zespołów jest Meshuggah, który od ponad 20 lat karmi nas mocno specyficznym graniem, co znalazło w nowej łatce pt. "math metal". Miał duży wpływ, m.in. dzięki nim powstał Kobong, czy Blindead.
Ulubiona płyta: zdecydowanie "Destroy Erase Improve". Pierwszy kontakt z tym dziełem spowodowało u mnie spojrzenie wielkości pięciozłotówek i japę otwartą. Szybko wciągnąłem się w ich muzykę, a obecnie słuchając tego krążka czuję się podobnie jak 4 lata temu i zastanawiam się, jak można stworzyć takie brzmienie.

Druga część jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz