08 sierpnia 2010

Serj Tankian - Elect The Dead (2007)


Zacznę od recenzji solowego dzieła frontmana popularnej kapeli z U.S.A. - System Of A Down. Serj Tankian, bo o nim mowa, wydał trzy lata temu swój pierwszy album. Rok wcześniej S.O.A.D. zaprzestało działalności i każdy poszedł swoją drogą - Daron Malakian i John Dolmayan założyli zespół Scars Of Broadway, dwa lata temu wydali debiut(swoją drogą warto sprawdzić tą płytę, bo jest wart uwagi, zaręczam), zaś Shavo Odadjian od kilku lat robi materiał na krążek wraz z projektem Achozen(w którym skład wchodzą także RZA z Wu-Tang Clan, Beretta 9 z Killarmy i związany z Wu Fam Reverend William Burke).

Mam świadomość, że wśród ludzi, którzy choć troszkę znają się na muzyce, panuje negatywne przekonanie o tej grupie głównie z powodu, że są kojarzeni z 13, 14-letnimi dzieciakami placakami typu kostka i naszywkami zespołów typu Slipknot, Linkin Park, Limp Bizkit czy Papa Roach. Szczerze - nie obchodzi mnie to, sam poznałem ich grając w Tony Hawk's Pro Skater 4 dzięki utworowi "Shimmy", miałem wtedy 12 lat, zaś rok później stałem się ich fanem. Mania na nich opadła w 2007, gdy poznałem bardziej interesujące zespoły. Jednak jak usłyszałem o solówce jednego z członków postanowiłem z sentymentu do nich sprawdzić. Album wówczas oceniłem pozytywnie, od czasu do czasu wracałem z przyjemnością. Wczoraj wróciłem do tego dzieła po ok. dwuletniej przerwie i stwierdzam, że nadal dobrze mi się słucha, wręcz powiedziałbym, że obecnie bardziej doceniam.

Zacznijmy jednak od początku. Serj skupił się na proteście przeciw wojnie w Iraku, czy działalnością Amerykanów w tamtym rejonie. Stara się nas uświadomić, czym jest ten konflikt i jaki jest tragiczny w skutkach. W "Empty Walls" każe nam zburzyć "puste ściany" nieporozumienia i ignorancji. "Money" wskazuje, że pieniądz jest obecnym bogiem ludzi. W "Feed Us" śpiewa o kłamstwie, jakim są karmieni obywatele Stanów Zjednoczonych. "Praise The Lord And Pass The Ammunition" groteskowo i celnie pokazuje bezsens fanatyzmu religijnego i zabijania w imię wiary. Ogólnie tekstowo oceniam b. dobrze.

Co do warsztatu muzycznego w większości zajął się sam Tankian(instrumenty, wokal, produkcja), ale także skorzystał z pomocy innych, m.in. Bryan "Brain" Mantia(Primus), John Dolmayan, Ani Maldjian, czy Antonio Pontarelli. Dało to wybuchową mieszankę energii i w pewnym sensie atmosferę występu cyrkowego z Serj'em w roli prowadzącego. Wokalista nadal pokazuje, że umiejętności ma i potrafi wykorzystać je w dobry sposób. Bawi się muzyką, eksperymentuje z nią tworząc coś na kształt własnej symfonii. Może trochę przesadzam, ale przesłuchajcie i przyuważcie się bliżej krążkowi, może dojdziecie do podobnych wniosków, co ja. Warto wspomnieć, że choć dźwięki wydobywające się z tej płyty nie są nowatorskie, to nadal robią wrażenie.

Podsumowując, Serj zrobił kawał dobrej roboty. Ze spokojem przebija dwa ostatnie dzieła jego macierzystego zespołu(jednocześnie żaden z utworów solowych nie przebija w mojej opinii najlepszego tracku S.O.A.D. - Soldier Side). Słychać, że jest to album przemyślany od A do Z, nie ma miejsca na jakieś przypadkowe nuty. Liczę więc na to, ze następny album dorówna, albo i będzie lepszy od debiutu. Może będzie z niego drugi Frank Zappa?



8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz